Sopot nadal piękny. Pierwsza wyjazdowa wygrana GTK
2020-10-23
Sopot nadal szczęśliwy dla gliwiczan. GTK zagrało rewelacyjny mecz i wygrało z Treflem aż 110:80, odnosząc pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie. Podopieczni Matthiasa Zollnera trafili aż 19 "trójek" przy 63% skuteczności!Cztery wcześniejsze wyjazdowe mecze GTK w tym sezonie zakończyły się czterema porażkami. W kolejnym zespół Matthiasa Zollnera mierzył się z Treflem, z którym w przeszłości grało im się wyjątkowo dobrze. To właśnie w Sopocie gliwiczanie prezentowali się najlepiej spośród wszystkich obecnych miast w Energa Basket Lidze i w trzech dotychczas rozegranych spotkaniach odnieśli dwa zwycięstwa. Czy i tym razem nasz zespół mógł nawiązać do świetnych występów w nadmorskim mieście i jednocześnie przełamać fatalną serię obecnych rozgrywek? Tego celu nie mógł pomóc zrealizować Szymon Szymański, który doznał kontuzji stawu skokowego. Jego miejsce w pierwszej piątce zajął Terry Henderson i szybko pokazał, że to była właściwa decyzja. Rzucający obrońca gości był prawdziwym liderem ofensywy GTK. Po jego i Daniela Gołębiowskiego rzutach zza łuku było już 4:10. Gospodarze mieli spore problemy w ataku, ale głównie wynikające z bardzo dobrej obrony rywala. Z tego schematu wyłamywał się tylko Michał Kolenda, który potwierdził, że jego wysoka skuteczność rzutów z gry w tym sezonie nie jest przypadkiem. Po jego "trójce" i przytomnych zagraniach w strefie podkoszowej Martynasa Paliukenasa i Pawła Leończyka Trefl tracił do przeciwnika tylko trzy "oczka" (14:17). Od tego momentu nastąpił jednak prawdziwy koncert w wykonaniu gliwiczan. Sygnał do ataku dał oczywiście Henderson, który bez zastanowienia oddawał kolejne rzuty zza linii 6,75 m. W dobrze funkcjonującą machinę włączył się także Jordon Varnado, który dodał akcję 2+1. Warto również wspomnieć o powracającym po kontuzji Kacprze Radwańskim, który po przechwycie w szybkim tempie pomknął na kosz rywala. Nie zabrakło też popisowej akcji Łukasza Diduszki, który zebrał w ataku i dobił rzut kolegi. Świetną serię (17:0) zakończył Gołębiowski, który na początku drugiej kwarty wbił się pod kosz (14:34).
Jak zły był na swoich zawodników trener Trefla, Marcin Stefański najlepiej obrazuje sytuacja przerwy pomiędzy kwartami, kiedy to nie pozwolił swoim zawodnikom usiąść na ławce rezerwowych, tylko na stojąco musieli słuchać reprymendy. Nie do razu przyniosło to efekt, bo zawodnicy GTK nie zamierzali ani na moment odpuszczać. Po "trójce" Varnado i dwóch celnych rzutach wolnych Gołębiowskiego było już 16:39! Sygnał do odrabiania strat dał Paliukenas, który trafił z dystansu, a po chwili jego wyczyn skopiował TJ Haws. Jeszcze lepiej w tym elemencie gry prezentował się Michał Kolenda, który także dołożył dwa trafienia zza łuku i było już tylko 30:43. Dzięki tym rzutom zrobiło się także więcej miejsca w strefie podkoszowej, a fakt ten wykorzystał Dominik Olejniczak (34:45). Sytuację na moment uspokoił Varnado, który także przymierzył z dystansu. Trefl złapał jednak już swój rytm w ataku i kolejne punkty dokładali Witalij Kowalenko oraz Karol Gruszecki (39:48). Końcówka pierwszej połowy to prawdziwa strzelanina. Oba zespoły trafiły z rzędu sześć "trójek", ale ich stosunek był korzystniejszy dla przyjezdnych, którzy trafili o dwie więcej i dzięki temu schodzili na przerwę z solidną zaliczką (45:61).
Jeśli ktokolwiek liczył na to, że napór GTK po przerwie zelżeje, jak się później okazało, był w błędzie. Prowadzeni przez Perkinsa gliwiczanie grali rozsądnie w ataku, a z jego kolejnych dokładnych podań umiejętnie korzystał Rhett. Trefl próbował odpowiadać akcjami Karola Gruszeckiego, który w pierwszej połowie miał problemy ze skutecznością. Nadal niezawodny był Michał Kolenda i w pewnym momencie było tylko 57:69, ale już po chwili "trójką" odpowiedział Varnado. Końcówka tej odsłony to kolejny popis naszego zespołu i trzy trafienia z dystansu - dwa Hendersona i jedno z połowy boiska równo z końcową syreną oznaczającą upływ 30 min. meczu Perkinsa (59:83). W tym momencie stało się jasne, że sopocianie, którzy niedawno w podobnych okolicznościach zdołali odrobić straty w starciu z Eneą Astorią Bydgoszcz, tym razem jednak nie będą w stanie się podnieść.
Ostatnią część meczu dobrze rozpoczął Darious Moten, ale potem znów dał znać o sobie Varnado. Amerykański skrzydłowy był niczym cichy zabójca w tym meczu. W tej kwarcie trafił cztery razy z dystansu, a w całym meczu aż osiem razy, przy zaledwie 11 próbach. W pewnym momencie spotkania trener Marcin Stefański zrezygnował już z próby gonienia wyniku i desygnował do gry zawodników rezerwowych. To samo mógł więc też zrobić Matthias Zollner i na parkiecie zobaczyliśmy po raz pierwszy w tym sezonie Szymona Wąsika, a Stanisław Heliński zaliczył znacznie dłuższy występ niż przy debiucie. GTK ostatecznie wygrało różnicą aż 30 punktów (80:110), odnosząc pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie i awansując na 4. miejsce w tabeli.
Trefl Sopot - GTK Gliwice 80:110 (14:32, 31:29, 14:22, 21:27)
Trefl: Łukasz Kolenda 14 (2x3), Karol Gruszecki 11 (1x3), Michał Kolenda 14 (4x3), Paweł Leończyk 6, Dominik Olejniczak 8 - Tyson Jay Haws 9 (1x3), Martynas Paliukenas 8 (1x3), Witalij Kowalenko 4, Darious Moten 3 (1x3), Daniel Ziółkowski 3 (1x3), Patryk Pułkotycki, Sebastian Rompa. Trener Marcin Stefański.
GTK: Joshua Perkins 18 (3x3), Terry Henderson 27 (6x3), Daniel Gołębiowski 12 (1x3), Jordon Varnado 33 (8x3), MJ Rhett 11 - Łukasz Diduszko 5 (1x3), Kacper Radwański 2, Mateusz Szlachetka 2, Stanisław Heliński, Bartosz Majewski, Szymon Wąsik. Trener Matthias Zollner.