Starcie niepokonanych. Stelmet podejmuje GTK
2018-10-14
Po niezwykle emocjonującym meczu 1. kolejki z MKS-em Dabrowa Górnicza oraz nie mniej dramatycznym starciu ze Slunetą Uście nad Łabą w ramach rozgrywek Alpe Adria Cup GTK Gliwice zagra w Zielonej Górze ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra. Czy mecz będzie ponownie obfitował w mrożące krew w żyłach sceny tak jak było dziesięć miesięcy temu?Podopieczni Pawła Turkiewicza bardzo dobrze rozpoczęli sezon, bo mają już na swoim koncie - licząc rozgrywki ligowe i pucharowe - trzy zwycięstwa. Nie zmienia to jednak faktu, iż w dwóch ostatnich meczach zespół miał różne momenty, a jeśli chce powalczyć o korzystny rezultat z byłym mistrzem Polski, bez wątpienia musi ustabilizować dyspozycję na wyższym poziomie. Takim samym bilansem gier legitymuje się Stelmet, z tym że w ich przypadku na koncie są dwa ligowe zwycięstwa - z MKS-em Dąbrowa Górnicza (87:81) i AZS-em Koszalin (97:80) oraz jedno w ramach rozgrywek VTB z Tsmokami Mińsk (88:71).
Wszystko już pod wodzą nowego szkoleniowca, Igora Jovovicia, który zastąpił po nieudanym sezonie Andrieja Urlepa. To nie był jednak koniec zmian w zielonogórskim zespole. Z klubem pożegnali się: Martynas Gecevicius, Vladimir Dragicević i James Florence. Dodatkowo, zakontraktowany tego lata Frank Hassell nie potrafił się wpasować w drużynę i szybko powrócił do Francji. Zastąpił go reprezentant Chorwacji, Darko Planinić, który jednak nie miał jeszcze okazji debiutu ze względu na kontuzję. Wartościowymi wzmocnieniami okazali się Markel Starks i doskonale znany na naszych parkietach Michał Sokołowski. Obaj oprócz Borisa Savovicia, póki co, są wyróżniającymi się postaciami w szeregach Stelmetu. Innymi nowymi zawodnikami są: kolejny reprezentant Chorwacji Żeljko Sakić i Gabe DeVoe.
Analizując szanse obu zespołów na końcowy triumf nie sposób wspomnieć o spotkaniu sprzed 10 miesięcy, kiedy to skazywane na pożarcie GTK miało niepowtarzalną okazję na zwycięstwo w Zielonej Górze. Choć gliwiczanie przegrywali już w pewnym momencie różnicą 17 punktów (58:41), to zdołali nie tylko wrócić do gry, ale i wyjść na 3-punktowe prowadzenie (87:90). Niestety, dwa pudła z linii rzutów wolnych Quintona Hookera i błąd Marcina Salamonika w kryciu Dragicievicia doprowadziły do sytuacji, w której to ostatecznie gospodarze mogli cieszyć się z triumfu w szczęśliwych okolicznościach. Czy tak wyrównany pojedynek jest ponownie możliwy? Bez wątpienia tak, ale podopieczni Pawła Turkiewicza będą musieli wznieść się na wyżyny swoich możliwości i liczyć na gorszą dyspozycję rywala.