Święta będą wesołe
2014-12-21
Praktycznie przez cały mecz to Spójnia Stargard Szczeciński była bliższa zdobycia dwóch punktów w Gliwicach. Na całe szczęście poświęcenie i niespotykana wola walki pozwoliła naszej drużynie najpierw doprowadzić do wyrównania, a następnie za sprawą Pawła Szymańskiego celnym rzutem na 0,4 sekundy przed końcową syreną zapewnić sobie piąte zwycięstwo w sezonie.Co ciekawe, w sobotni wieczór na przeciwko siebie na pozycji numer dwa byliśmy świadkiem pojedynku dopiero dynamicznie wkraczającego na I-ligowe parkiety Szymańskiego i ich weterana, Piotra Pluty. Nasz młody zawodnik już w pierwszej akcji ofensywnej GTK pokazał, że nie będzie czuł respektu przed doskonałym strzelcem i trafił pierwszą "trójkę" (3:2). Podrażniony Pluta szybko odpowiedział tym samym (3:7). Po kontrze wykorzystanej przez brata byłego reprezentanta Polski (4:13) Stanisław Mazanek i Łukasz Kopera po raz pierwszy poprosili o przerwę na żądanie. Ta przyniosła pożądany efekt, bo gliwiczanie w czterech kolejnych akcjach zdobyli punkty, nie tracąc przy tym żadnego i zbliżyli się na zaledwie jedno "oczko" straty (12:13). Serię gospodarzy powstrzymał dopiero Pluta, który trafił z półdystansu. Chwilę później skuteczną dobitką popisał się Szymański, a Łukasz Paul wykorzystując dwa rzuty wolne wyprowadził GTK na prowadzenie (16:15). Ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem Spójni, po tym jak celnym rzutem z dystansu popisał się Bartłomiej Wróblewski (18:20).
Na początku drugiej kwarty do remisu doprowadził Maciej Maj, ale w kolejnych minutach do głosu doszli młodzi zawodnicy gości. Wróblewski wespół z Dawidem Mieczkowskim i Pawłem Bodychem pozwolili Spójni odskoczyć na pięć punktów przewagi (24:29). GTK nie zamierzało się jednak poddawać. Skuteczne zagrania Wojciech Frasia, Norberta Kulona i w końcu celny rzut zza łuku Tomasza Wróbla doprowadziły do stanu 32:33. Goście w kolejnym okresie gry znów mozolnie budowali przewagę za sprawą Marcina Stokłosa i Pluty, ale tuż przed przerwą Artur Donigiewicz i Fraś zredukowali straty do dwóch "oczek" (38:40).
Po przerwie oba zespoły wyszły na parkiet niezwykle skoncentrowane i oglądaliśmy pasjonującą walkę kosz za kosz, a prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. W końcu po "trójce" Łukasza Żytki Spójnia doskoczyła na cztery punkty przewagi (46:50). Chwilę później swoje pierwsze punkty w meczu zdobył doświadczony Rafał Bigus, który wcześniej miał spore problemy z wypracowaniem sobie dobrej pozycji do rzutu za sprawą skutecznie broniącego Paula. Ten zawodnik chwilę później doprowadził do kolejnego remisu (52:52). Za sprawą Łukasza Bodycha podopieczni Aleksandera Krutikowa znów uzyskali pięć punktów przewagi, ale tuż przed końcem trzeciej kwarty celnym rzutem zza linii 6,75 metra popisał się Wróbel (55:57).
W czwartej części meczu znów dali o sobie znać młodzi zawodnicy stargardzian. Wróblewski do spółki z Mieczkowskim wypracowali siedem punktów przewagi dla gości (55:62). Na całe szczęście w porę przebudził się Donigiewicz, który do tego momentu miał problemy ze skutecznością. "Doniu" najpierw wykorzystał kontrę, a następnie przymierzył zza łuku (60:62). W kolejnej akcji swoje ostatnie punkty w meczu zdobył Bigus, a po przeciwnej stronie parkietu piąty faul popełnił Łukasz Bodych i musiał przedwcześnie opuścić parkiet. GTK starało się za wszelką cenę doprowadzić do remisu, ale za każdym razem wyniku pilnował Pluta, który dzięki swojemu doświadczeniu z łatwością uwalniał się od obrońców i umieszczał piłkę w koszu. Na dwie minuty przed końcem meczu straty do trzech "oczek"zniwelował Donigiewicz (65:68), ale zmęczony poprosił o zmianę. Na parkiecie zameldował się Szymański, który tego dnia grał na bardzo wysokiej skuteczności. W kolejnej akcji faulowany Kulon trafił jeden rzut wolny. Goście nie wykorzystali swojej okazji, bo Pluta został zablokowany przez Frasia. Sztab szkoleniowy GTK poprosił o czas. Rozrysowana akcja powiodła się w 100%, bo Paul otrzymał niepilnowany piłkę pod koszem i bez problemów doprowadził do wyrównania (68:68). Do końca meczu pozostawało 30 sekund. Spójnia znów jednak zawiodła, bo stratę popełnił Stokłosa. Nasz zespół stanął przed szansą na zakończenie meczu w regulaminowym czasie gry i ją w pełni wykorzystał. Donigiewicz wypatrzył niepilnowanego Szymańskiego, a ten wejściem pod kosz zdobył zwycięskie punkty. Piłka wpadła do kosza na zaledwie 0,4 sekundy przed końcową syreną. Goście próbowali jeszcze doprowadzić do dogrywki, ale piłki rzuconej nad kosz nikt nie zdołał dotknąć i to GTK spędzi świąteczny okres w lepszym humorze.
Kolejny mecz, pierwszy rundy rewanżowej GTK zagra 3 stycznia w Bydgoszczy z Astorią.
Pod szatniami
Paweł Szymański (rzucający obrońca GTK): To był niezwykle trudny mecz dla nas, a w szczególności jego początek. Założenie było takie, by wykorzystać naszą dynamikę i szybkość, co miało być atutem w meczu przeciwko doświadczonemu, ale już starszemu zespołowi. Niestety zaczęliśmy ten mecz na stojąco. Całe szczęście, że z każdą minutą wyglądało to coraz lepiej. Mieliśmy spore problemy z powstrzymaniem Piotra Pluty. Doskonale wychodził po zasłonach i nie mieliśmy zbytnio pomysłu jak go powstrzymać. Cieszę się, że w ostatniej akcji dostrzegł mnie Artur Donigiewicz. Miałem miejsce przy linii końcowej, co pozwoliło mi wejść pod kosz i wykończyć akcję. To zwycięstwo było nam bardzo potrzebne. Da nam sporo motywacji do dalszej pracy. Przed nami kolejne runda, w której musimy wypaść lepiej. Przed nami sporo spotkań, które musimy wygrać, ale co najważniejsze jesteśmy przekonani o tym, że jesteśmy w stanie tego dokonać.
Rafał Bigus (środkowy Spójni): To nie będą dla nas wesołe święta. Praktycznie cały mecz kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na parkiecie, ale w końcówce kilka głupich strat i zagrań przekreśliło nasze szanse na zwycięstwo. Niepotrzebnie mieliśmy na parkiecie sporo pretensji do siebie, co spowodowało, że nasza gra przestała praktycznie funkcjonować. Zespół z Gliwic wykorzystał to i po prostu wygrał mecz. Przed meczem z GTK głównie analizowaliśmy ich mecze na własnym parkiecie, bo to głównie tutaj zdobywali punkty. Byliśmy więc przygotowani na ich grę i nie można powiedzieć, by zaskoczyli nas w tym meczu czymś nowym. Niestety trzeba podkreślić to, że gliwiczanie wykazali więcej determinacji, by wygrać to spotkanie. U nas tego zabrakło. Dziwi mnie to, że tak źle rozgrywamy ostatnie minuty meczów, bo to nie pierwszy raz kiedy tracimy punkty w głupi sposób. Tak doświadczonej drużynie nie powinno się to zdarzać.
Stanisław Mazanek (trener GTK): Uczulałem zawodników na to, że to nie będzie łatwy mecz i musimy cierpliwie grać do końca. To się opłaciło, bo w czwartej kwarcie w końcu udało nam się zdominować przeciwnika i pozwolić mu rzucić tylko 11 punktów. Postawiliśmy na agresywną obronę, bo patrząc na problemy kadrowe rywali i to, że kilku zawodników w Spójni ma już swoje lata chcieliśmy doprowadzić do sytuacji, w której po prostu będzie im brakować sił. Jak pokazał wynik końcowy taktyka okazała się słuszna. Bardzo się cieszę z tej wygranej, bo była nam potrzebna jak tlen świątecznemu karpiowi. Prawdziwy zespół poznaje się w trudnych momentach, a my w takim byliśmy przed tym meczem. Inna sprawa, że rozmawialibyśmy w zupełnie innych nastrojach, gdybyśmy wcześniej wygrali te mecze, które powinniśmy. Przed nami kolejna runda, pracujemy dalej i wierzę, że poprawimy swój wynik na koniec sezonu.